Wszystko o grach

Forum wielotematyczne dotyczące gier na wszystkie plaformy


#1 2008-07-09 15:21:27

Astar

Administrator

Zarejestrowany: 2008-07-09
Posty: 9
Punktów :   

Monster Hunter Freedom 2

Gdyby wszystkie gry o zabijaniu potworów, bestii, demonów oddzielić od innych, okazałoby się, że połowa dorobku świata gier to produkcje o polowaniu. W każdej takiej grze najczęściej ktoś nas prosi o wykonanie zadania, które ma go ocalić, czy też wzbogacić lub zapewnić bezpieczeństwo, czasem pomóc zdobyć unikatowy przedmiot. Nieważne czy idziemy ratować świat, czy odnaleźć zaginione dzieci, zawsze kończy się to ostrą jatką i wycinaniem w pień populacji jakichś stworzeń. Na dobrą sprawę do tego sprowadza się większość gier RPG i nie tylko (pewnie Wiedźmin też). Zadziwiające, jak wiele fabuł osnutych jest wokół ciągłej eliminacji kolejnych stosów przeciwników, a spece od marketingu i tak wciskają nam „głębię” i „nowatorstwo”. Dlaczego by więc nie zrobić gry, która nie owija w bawełnę? Po prostu polowanie na stworzenia duże i małe bez ratowania świata, bez ściemy. Dostajemy zlecenie, polujemy, przynosimy trofeum. Proste? Owszem, ale gra, która doskonale pasuje do tego schematu wcale prosta nie jest.

Pierwsza część „Monster Hunter” na PSP cieszyła się ogromnym wzięciem. W Japonii kupił ją co piąty posiadacz małej konsolki Sony. Jej kontynuacja jest najlepiej sprzedającą się grą na tę maszynkę. Dlaczego? Przecież nie ratuje się w niej księżniczek, nie ma gry wieloosobowej w Sieci (tylko 1-4 osób ad hoc), nie ma wielopoziomowego rozwijania postaci. A jednak gra sprzedaje się jak świeże bułeczki. Postarajmy się zatem odpowiedzieć na pytanie: „dlaczego?”

Przyznam się, że nie grałem w poprzedniego „Monster Hunter”, zatem nie wiem o tym, że dwójka zawiera w zasadzie to samo, tylko „bardziej”. A co konkretnie ma do zaoferowania „MHF2”? Otóż zapolujemy na przeróżne stwory eksplorując 8 map, a raczej różnych środowisk, z których każde dzieli się na kilka lokacji. Zwierzynę łowną stanowi ponad 70 gatunków istot różniących się nie tylko wyglądem, lecz również zachowaniem, sposobem walki, inteligencją, przystosowaniem do zamieszkiwanego terenu i oczywiście rodzajem trofeum, jakie nam pozostawia. Poza polowaniem dostaniemy do wykonania inne zadania, dzięki czemu w tej grze zawsze jest coś do zrobienia. Wraz z pobocznymi questami oraz minigrami (gotowanie, wędkowanie itp.) włączonymi w naturalny sposób do głównej rozgrywki, mamy do wykonania ponad 100 samodzielnych misji oraz ponad 200 (!) misji przeznaczonych dla kilkuosobowych drużyn (maksimum cztery). Mało tego - dodatkowe zlecenia można jeszcze pobrać z Sieci.

Bohaterem gry jest młody łowca, który przybył do górskiej osady Pokke, by bronić jej przed dziką zwierzyną, dostarczać mieszkańcom skór, mięs i innych trofeów, jak również służyć pomocą na przykład w poszukiwaniu rzadkich ziół itp. Niestety zostaje ranny i traci pamięć, wskutek czego rozpoczynamy przygodę poznając otaczający świat jednocześnie z naszym bohaterem, który powoli odzyskuje fragmenty wspomnień, a wraz z nimi – umiejętności łowcy. Napisałem „nasz bohater”, gdyż gra oferuje możliwość bardzo dokładnego dostosowania wyglądu myśliwego do naszego widzimisię. Szczerze mówiąc, nie spotkałem się jeszcze z tak rozbudowanym edytorem wyglądu w grze na PSP.

Mamy do wyboru płeć, kolor skóry, rysy twarzy, uczesanie, kolor włosów, głos oraz ogólny styl pierwszego wdzianka. Wydawać by się mogło, że to wystarczy do szczęścia maniakom tuningu postaci (mój łowca zaczynał jako czarnoskóry macho w afro i skórzanej kamizelce na gołej klacie). A to dopiero początek, gdyż w trakcie gry będziemy przebierać wśród 700 sztuk różnej broni oraz dwukrotnie większej liczby elementów uzbrojenia. Część przedmiotów można dodatkowo ulepszać i modyfikować. Poza względami estetycznymi (lans w nowej zbroi z wielkim mieczem prosto z „Final Fantasy”), całe kombinowanie z ekwipunkiem ma na celu dobór optymalnego sprzętu na wyprawę na konkretnego zwierza. Tutaj nie ma miejsca na idealny „secik”, który pozwoliłby nam zwyciężać w każdej sytuacji. Nawet najlepiej przygotowana postać nie da sobie rady w rękach początkującego gracza.

Dochodzimy tu do ważnej cechy rozpoznawczej gry – poziomu trudności. Po filmikach umieszczonych w Sieci można by wnioskować, że jest to prosty i przyjemny hack & slash. Na szczęście (dla niektórych - niestety) tak nie jest. Choć, jak wspomniałem, w „MHF2” nie ratujemy świata i księżniczek (choć zabijamy smoki) ani nie stajemy przed dylematami natury moralnej - jest jej bliżej do RPG niż wielu grom, które są erpegami tylko z nazwy. Gra po prostu wymaga uwagi, myślenia, umiejętności i wczucia się w klimat. Na przykład: bohater musi się odżywiać, by odzyskiwać nadwątlone siły, to pociąga konieczność przygotowania posiłków. Nie wiedziałem, że tak bardzo może cieszyć usmażenie dobrego steku, który nie może być zbyt krwisty ani zbyt wysmażony. Mięsa na stek nie kupujemy przecież w sklepie, lecz musimy zapolować, czyli się zmęczyć i koło się zamyka. Do tego dodajmy, że słabo ubrany myśliwy podupadnie na zdrowiu, gdy będzie przebywał wśród mroźnych górskich szczytów (chyba że weźmie piersióweczkę z czymś na pokrzepienie). To tylko przykłady dające pewien obraz tego, że choć gra traktuje o polowaniu na bestie (i to jest jej sednem), to oprócz tego mamy w niej coś więcej oprócz wizyt u kowala i babci zielarki. Chyba pierwszy raz spędziłem tyle czasu zaliczając misje treningowe i poznając mechanikę gry.

Jeśli chodzi o konkretne zadania, to faktycznie nie ma przebacz. Trzeba poznawać opisy questów, trzeba słuchać (czytać) rad mieszkańców wioski, trzeba mieć przemyślaną taktykę (i szybkie palce), a mimo to i tak często wyzioniemy ducha zanim zrobi to nasz drapieżny przeciwnik. To z kolei nie wynika jedynie z poziomu trudności zadań (który de facto nie jest strasznie wyśrubowany), lecz z problemów natury technicznej. Sterowanie kamerą zasługuje tu chyba na miano pięty achillesowej. Kamera „nie potrafi” sama sprawnie pokazywać scenerii, zaś sterowana ręcznie (krzyżakiem) porusza się skokowo i często doprowadza do frustracji. Gdy w trakcie walki jesteśmy zmuszeni do zdjęcia palca z analoga, po to by pokręcić kamerą, nasza postać stoi niemal bezbronna. Rozwiązaniem byłby tu „lock-on”, ale niestety jego również zabrakło.

Wizualna strona to absolutny majstersztyk, czegoś lepszego spodziewam się dopiero po „God of War: Chains of Olympus”. Cały design jest przemyślany, spójny, utrzymany w konkretnej stylistyce. Postacie, przedmioty, wnętrza, a nawet stwory – wszystko do siebie w pewnym sensie pasuje. Choć gra ma ogólnie klimat fantasy, to nie popada w schematy i wygląda wystarczająco oryginalnie, bez tendencji do zbytniej „mangowości”, która czasem przeszkadza graczom. Walki są widowiskowe, zaś przeciwnicy to zazwyczaj ogromne bestie. Szarżują, nadlatują, uderzają, plują, strzelają. Lokacje wyglądają cudownie, zarówno w skali makro (całe krainy), jak w mikro (poszczególne terytoria). Zmieniają się warunki pogodowe, pada śnieg, deszcz, zmienia się pora dnia. Ziemia pod stopami obfituje w szczegóły, przyroda żyje, dalszy plan ukazuje również majestatyczne widoki. Co więcej - środowisko i otoczenie nie są tylko scenerią do toczenia walk. Tutaj nawet mały szczegół, jak pęknięcie w skale, ma znaczenie, gdyż można w nie postukać kilofem i znaleźć cenne kruszce. Kępa traw, przy której pasie się ogromny przeżuwacz jest schronieniem dla poszukiwanych przez nas niespotykanych owadów. To się nazywa interakcja z otoczeniem!

Wygląd postaci dokładnie oddaje założony ekwipunek, szczególnie cieszą oko bardziej unikatowe zbroje i oryginalne potężne bronie. Poza bronią do walki bezpośredniej oraz łukami, mamy też na przykład róg, na którym można zagrać melodię, zagrzewającą nas i drużynę do walki, dodając określone bonusy.


Dźwięki w grze nie powalają na kolana, ale też ich poziom nie schodzi poniżej progu przyzwoitości. O uciążliwym sterowaniu wspominałem, ale nadmienię jeszcze raz: dla osób które podchodzą do trudnych zadań, problemy ze sterowaniem są przyczyną potężnej frustracji. Drugą frustrującą rzeczą są loadingi - może i nie są bardzo długie, ale występują nadzwyczaj często. Jeśli akurat sporo się przemieszczamy między lokacjami, to pojawia się wrażenie, że połowę czasu gry spędzamy patrząc na falujący napis „Now loading”. Duży plus za bardzo obszerne opisy, wyjaśnienia, instrukcje. Poza tym humor – rozmowy z mieszkańcami wioski obfitują w zabawne historie i specyficzne żarty.

„MHF2” to gra, która zniechęci Cię od razu lub wsiąkniesz na długie tygodnie i miesiące (szczególnie gdy znajdziesz kompanów do wspólnej gry). Jest produkcją, która pokazuje jaki potencjał kryje w sobie PSP oraz dowodzi, że gry na handheldy to nie tylko konwersje z innych platform i perełki typu „Loco Roco” czy „Lumines”. Niestety uwidacznia też, że elementarne błędy, jak praca kamery, mogą odebrać sporo z radości czerpanej z gry. Mimo wszystko warto polecić ten przebój Capcom’u każdemu, kto ma trochę więcej ambicji i stawia sobie poprzeczkę nieco wyżej. „Monster Hunter” pokazuje, że już blisko jesteśmy  pojawienia się MMORPG na handheldy - jeszcze może rok czy dwa i będzie można nosić mini-World of Warcraft w kieszeni. Czego wszystkim życzę.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.hgbeproud.pun.pl www.neuroshima.pun.pl www.gra-bakugan-gra.pun.pl www.devilforum.pun.pl www.fifa08.pun.pl